Świadectwa

Chcę oddać Chwałę Panu za Jego działanie w moim życiu dzięki modlitwie 5-ciu kluczy.
W 2016r. zmieniłam pracę, w której było trudne środowisko – modzi ludzie zachowujący się i mówiący wulgarnie, obgadujący, chcący kontrolować pracę innych. Zachowywali się tak głośno, że wychodziłam z pracy z okropnym bólem głowy. Znajomi już na początku tej pracy proponowali mi jej zmianę, ale ja uparłam się, że sobie z tym poradzę sama, tylko niestety czułam się coraz gorzej, byłam podenerwowana, przytłoczona tym problemem na tyle, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować i zajmować się swoim życiem po pracy – praca pożerała moje prywatne życie.
Kiedy po raz kolejny wyszłam bardzo obciążona atmosferą w pracy Pan Jezus zlitował się nade mną i postawił mi na drodze znajomego brata zakonnego. Powiedziałam mu o swoim problemie a on zaproponował mi modlitwę wstawienniczą . Gdybym nie była przybita moją sytuacją pewnie nadal próbowałabym radzić sobie sama, ale w tym momencie poprosiłam w końcu Mariolę o modlitwę. Niedługo po tym poszłam na modlitwę wstawienniczą. Przedstawiłam krótko swój problem i podczas modlitwy poczułam ogromny pokój serca oraz obecność Boga przymnie jako Taty. Zrozumiałam wtedy, że potrzebowałam właśnie uświadomienia sobie Jego obecności przy mnie. Sama nie mogłam tego zobaczyć, bo byłam bardzo skupiona na swoich problemach i właśnie dlatego Bóg dał mi drugiego człowieka, który spojrzał na moją sytuację z boku i uświadomił mi, że przecież jest ze mną Bóg i że mnie kocha. W tamtym momencie już nic innego nie miało znaczenia – przecież Bóg mnie kocha! Od tego momentu stałam się spokojniejsza.
09.03.2017 roku miałam modlitwę 5-ciu kluczy, podczas której okazało się, że potrzebowałam przebaczyć mojej rodzinie. Wydawało mi się, że już to zrobiłam wiele razy, ale w głębi serca nadal tkwił żal do nich. Dodam jeszcze, że przez większość mojego życia walczyłam z rodziną, bo nie chciałam żyć tak jak oni i nie potrafiłam zaakceptować sposobu ich życia – i te relacje bardzo rzutowały na całe moje życie, decyzje oraz relacje z innymi, było też we mnie dużo buntu, woli walki ze wszystkim i ze wszystkimi. Dopiero kiedy podczas modlitwy wyrzekłam się ducha nieprzebaczenia, to Jezus dał mi łaskę przebaczenia „”z serca” mojej rodzinie, co zaowocowało głębokim pokojem serca, pogodzeniem się ze sobą i ze swoją historią życia. Jezus dał poznanie, że nie muszę walczyć, bo to On mnie wybrał. Zaproponował: „Odpocznij we Mnie” – tego brakowało mi najbardziej -odpoczynku od tego szarpania się ze sobą. Od tego momentu zaczął się proces uzdrowienia moich relacji z rodziną.
Wcześniej dochodziło do tego, że nie chciałam ich widzieć ani z nimi przebywać. Jednak postanowiłam to Boże Narodzenie spędzić z rodzicami i rodzeństwem. Kiedy zapytałam czy mogę ich odwiedzić ku mojemu zaskoczeniu ucieszyli się na moją wizytę – czego nie spodziewałam się po nich. Nie było żadnych kłótni jak kiedyś, przywieźli i odwieźli mnie na pociąg. To były moje pierwsze tak spokojne Święta spędzone z tą samą rodziną, pełne radości i miłości. Wreszcie zobaczyłam jakim są dla mnie darem i poczułam do nich ogromną wdzięczność za wszystko co dla mnie zrobili. Doświadczyłam namacalnie jaką moc ma przebaczenie. To co do tej pory było niemożliwe stało się MOŻLIWE dzięki Jezusowi.
Podczas tych Świąt zobaczyłam na własne oczy jak narodził się dla mnie Jezus w mojej własnej rodzinie.

Chwała Tobie Panie!
Jezu, ja też Ciebie kocham 🙂


Przed modlitwą odczuwałam bóle w plecach i taki ciężar spowodowany skrzywieniem kręgosłupa. Podczas modlitwy o uwolnienie poczułam na plecach ciepło, które ogarniało całe moje plecy i kręgosłup. Zaczęło mi się lżej oddychać i bóle kręgosłupa odeszły. Od czasu modlitwy upłynął miesiąc a mnie nadal nic nie boli. Mam większą swobodę ruchu i więcej sił fizycznych. Poza tym, zauważyłam, ze po modlitwie jestem bardziej świadoma tego, co dzieje się w moim sercu. łatwiej mi jest nazywać stany oraz uczucia, które przeżywam oraz rozpoznawać pokusy, które mnie atakują. Już nie uciekam od tego, tak jak dawniej. Teraz łatwiej mi jest nazywać rzeczy po imieniu. Myślę, że owoce tej modlitwy z czasem będą coraz większe. Polecam tę modlitwę każdemu, kto wie, że jej potrzebuje.
Dziękuję za wszystko i pozdrawiam:)
Ola


Świadectwo z modl. 5 kluczy

Niemal rok temu miałem okazję podejść samemu do modlitwy uwolnienia, poprzez Waszą gdyńską wspólnotę. To było jedno z ważniejszych doświadczeń mojego życia. Dlatego tez chciałbym w końcu podzielić się świadectwem, które de facto napisałem zaraz po modlitwie:

Najpierw Światło. Jaskrawa lampa wydobywająca z cienia wszystkie, nawet najbardziej zastarzałe rany. Wydarzenia i ludzie, o których nawet nie podejrzewałbyś, że zostały w Twoim sercu. Wbite niczym drzazgi. nie pozwalające w pełni kochać. Pozbawiające wolności. Cały, nawet najbardziej drobny badziew raniący duszę… od lat. Brutalnie wydobyty na wierzch.. Po to by to wszystko zniknęło. Każdy człowiek który kiedykolwiek Cię zranił, upokorzył, ośmieszył, skrzywdził… Przebaczasz im wszystkim. Bez emocji, czy oporu? Nie. To decyzja woli. „Przebaczam mu przez imię Jezusa Chrystusa”.. każdemu. Każdej. Sprawa za sprawą, wspomnienie za wspomnieniem, zranienie za zranieniem. Odchodzi. Wspomnienia są. Nie ma już bólu.

Potem? Jeszcze większe Światło. Wydobywa na wierzch całe to robactwo zagrzebane w śmieciach wspomnień, zranień, krzywd które zaśmiecały serce. Wiją się i biegają w kółko, przerażone Światłem. Tym razem jednak nie mają dokąd uciec.

Światło jest zbyt silne.

„W imię Jezusa Chrystusa wyrzekam się demona złości… zawiści, poczucia krzywdy, pożądliwości, egoizmu, pychy, kłamstwa, faryzeizmu…” Każdego po kolei. Bez żadnego wyjątku. Twoimi własnymi słowami. Przez moc Jezusa Chrystusa. Wyrzucasz ze swojego życia każde parszywe, demoniczne gówno, które zalęgło się w każdym zranieniu i grzechu, które Cię spotkały. Tak jak kiedyś zraniony i grzeszny niechcący wpuściłeś je do swojego serca. Tak teraz z rosnącą siłą, własnymi słowami, własnym, rosnącym z każdą chwilą głosem kazać temu plugastwu wracać tam, skąd przylazło. Wszystko to dzięki imieniu i mocy Jezusa Chrystusa.

Jakie to uczucie? Z każdym kolejnym demonem wykopanym z serca… to tak jakby odpadały od Ciebie zastarzałe płaty błota… jeden po drugim. Odsłaniając idealnie czystą skórę. Oddychającą czystym powietrzem po raz pierwszy od LAT.

To wszystko po to by być gotowym na ostatni krok. Błogosławieństwo. Idealnie czysta, pusta powłoka, gotowa na to by Światło wypełniło ją po brzegi. Błogosławieństwo i zupełnie nowa siła. Jak skrzydła. Wielkie, anielskie skrzydła.

Wyszedłem stamtąd po 4 godzinach. Po raz pierwszy w życiu czując się TAK WOLNYM. I tak szczęśliwym

To najbardziej intensywne przeżycie duchowe jakie w życiu mnie spotkało. Polecam każdemu z Was. Wolność jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy sięgnąć.

„…Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia..”


Do zwrócenia się o pomoc do Domu Miłosierdzia zachęciła mnie moja przyjaciółka, która w ubiegłym roku uczestniczyła w Modlitwie 5 kluczy.Borykała się z takim samym problemem jak ja. Obie chorowałyśmy na depresję. Ona jest już zdrowa a ja choruję od 14 lat, moje życie skończyło się w wieku 26 lat, mam teraz 40. Depresja zabrała mi niemal pół życia.Chorowałam 6 miesięcy w roku. Co oznacza, że 13 lat spędziłam w łóżku. Ostatni epizod zaczął się w kwietniu ubiegłego roku. Całe 9 miesięcy w lęku, nie pomagały żadne leki, powoli eliminowano kolejne i kolejne leki. Stwierdzono, że moja depresja przemieniła się w lekooporną. Straciłam nadzieję na chociaż pół roku normalnego, zwykłego życia . Kiedy zdecydowałam się o zwrócenie o pomoc do Domu Miłosierdzia byłam w bardzo złym stanie. Miałam problem z wstawaniem z łóżka, pójście do toalety było jak wspinanie się na szczyt Mont Blanc.W ciągłym lęku, nic nie wzbudzało mojego zainteresowania. Uwielbiam książki, lecz w tym stanie nie byłam w stanie się skupić. Patrzyłam tylko w sufit. Nie odczuwałam przyjemności, chciałam zasnąć i nigdy się nie obudzić. Nie potrafiłam wykonywać zwykłych podstawowych czynności, nie mogłam pracować. Do Domu Miłosierdzia jechałam z myślami: „Na pewno nikt i nic nie jest w stanie mi pomóc” a moja wiara? tak „letnia”, krucha wręcz mierna. Bałam się, „kogo tam spotkam? Mam się otworzyć przed zupełnie obcymi ludźmi?
Ależ wielkie było moje zaskoczenie. Spotkałam dwie przemiłe kobiety pełne ciepła, radości i jednocześnie spokoju.
Otworzyłam się! ja czująca totalną pustkę w głowie, zablokowana przez tak długi czas. Pomodliłyśmy się, nagle otworzyłam się, dużo płakałam ale jednocześnie czułam błogi spokój i ciepło, choć sala była chłodna, Jakie było moje zdziwienie „Nie mam lęku!, rozmył się. Po modlitwach czułam również radość, pierwszą od 10 miesięcy. Wróciłam do domu nadal bez lęku. Niestety następnego ranka powrócił, choć nie było dużej zmiany, zaczęłam powoli, małymi kroczkami wykonywać zwyczajne czynności nadal w lęku. Potrzebowałam jeszcze 2 spotkań zanim wydarzyło się coś najbardziej nieprawdopodobnego. Dzień po ostatnim spotkaniu obudziłam się bez lęku i z ochotą wstałam. Z ochotą wyszłam z psem, z ochotą wstawiłam pranie, które czekało na mnie od miesiąca. Wreszcie rozpakowałam walizkę, nie mogłam tego zrobić od powrotu ze Świąt Bożego Narodzenia. Poczułam wypełniającą mnie radość i jednocześnie spokój. Depresja minęła. Cieszę się ogromnie bo nie ma lęku, bo odzyskałam życie, bo zakochałam się w modlitwach.Ogromne DZIĘKUJĘ!!! Marioli i Danusi, za zaopiekowanie się mną, za cierpliwość, wstawiennictwo, za Waszą obecność, za cierpliwość, za zaangażowanie, za czas…
Moja wiara? urosła,i jestem pełna ufności, że każdego dnia będzie wzrastała jeszcze bardziej a ja będę nieustannie ją pielęgnowała.
CHWAŁA PANU!!!
Joanna, styczeń 2017


Świadectwo z modl. wstawienniczej 04.2016

Dziś jeszcze to nie będzie pełne świadectwo, bo czuję, ze  mam przed sobą jeszcze etap oczyszczenia i całkowitego uzdrowienia.
Jedno jest pewne – właśnie w ten etap wszedłem.
Pan nie bez powodu pokierował moje kroki do waszej wspólnoty.
To w jak mądry sposób podchodzicie do poranionego człowieka i do uzdrowienia widzę czytając „Modlitwę uwolnienia”N. Lozano, którą mi poleciliście. Ta książka otwiera oczy na inną rzeczywistość, często ukrytą, nieuświadomioną. Pokazuje gdzie szukać przyczyn zranień i jak się ich pozbywać. Nikt nigdy mi tego w ten sposób nie przedstawił.
Dziś wieczorem usiadłem w ciszy i przyszła potrzeba „prześwietlenia” całego mojego życia. Obrazy i sytuacje przechodziły mi  przed oczami jak w filmie. Mówiłem o tym jakbym opowiadał komuś – na głos. Poukładałem wszystko co mi  pamięć podsunęła i doszedłem do jednego wniosku: od dzieciństwa byłem zdany na siebie samego.
Moje potrzeby bycia kochanym i akceptowanym nie były zaspokajane. Nikt nie pokazywał mi nigdy, ze we mnie wierzy, że mnie wspiera w moich wyborach, ze mnie akceptuje; nikt mnie nie motywował. Moją raną jest poczucie odrzucenia, które czuję do dziś.
Nie raz mam wrażenie, ze nikt się ze mną nie liczy, ze moje zdanie nie jest brane pod uwagę. Czasem gdy coś mówię, ktoś mi przerywa swoimi opowieściami i nie ma zainteresowania dalszym ciągiem tego co mówiłem. Nie raz czuję się wykorzystywany w różnych sytuacjach. Mam wrażenie, ze ciągle ktoś ode mnie czegoś oczekuje, a ja muszę spełniać te oczekiwania i zachcianki i bywa, ze chciałbym wykrzyczeć: odczepcie się już ode mnie! Dajcie mi już spokój! Brakuje mi wolności.
Teraz tez rozumiem skąd te ataki gniewu, złości, które przychodzą co rusz i próbują zburzyć mój spokój. Zły duch znalazł miejsce, przez które może z powodzeniem wchodzić i mnie dotykać aż do bólu, a ja jestem bezradny. A raczej byłem, bo teraz, kiedy już sobie uświadomiłem swoje wszystkie rany i to jak one świetnie mogą służyć złemu żeby mnie niszczył, nie pozwolę dłużej na to.
Z całą świadomością chcę wszystko wszystkim wybaczyć, nie wyłączając siebie samego i całkowicie oddać się mojemu jedynemu Panu – Jezusowi Chrystusowi. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. W każdym razie jestem na to gotowy.

Z ogromną wdzięcznością, Karol


Świadectwo z modlitwy uwolnienia wg 5 kluczy /12.2016/
Miałam do pani pisać już kilka dni temu ale przez całe wariactwo z pakowaniem, wyjazdem, a później jeszcze chorobą cały czas się odkładało. W każdym razie chciałabym jeszcze raz bardzo podziękować za poświęcony czas i pomoc 🙂

Tak wiele łask otrzymałam od tamtego czasu, że nie sposób wszystkiego opisać 🙂
Pierwszą taką najbardziej zauważalną zmianą było to, że zaraz na następny dzień, po uczestnictwie w porannej mszy i przyjęciu Eucharystii, przestałam palić papierosy. Muszę przyznać, że bardzo mnie to zdziwiło bo tego uzależnienia wyrzekałam się bez większego przekonania, a odpowiedź nadeszła tak szybko i z taką siłą że na samą myśl o sięgnięciu po papierosa robi mi się słabo.
Oprócz tego, właściwie od momentu powrotu do domu po naszym spotkaniu, widzę jak bardzo zły próbuje znów odciągnąć mnie od Pana Boga bo co chwilę pojawiają się takie sytuacje z którymi już dawno nie miałam styczności (ciocia chciała mi wróżyć z kart, dostałam zaproszenie na zajęcia tai chi, co chwila ktoś podtykał mi pod nos horoskopy) ale w tym wszystkim czuję tak niesamowitą ochronę, że coś co jeszcze do niedawna byłoby dla mnie jakąś pokusą teraz wydaje mi się zupełnie nieinteresujące i pozbawione sensu. Nawet komentarze rodziców i cioci o mojej wierze i przekonaniach przestały mnie dotykać, podobnie jak wiele codziennych i nieznaczących sytuacji które normalnie wyprowadziłyby mnie z równowagi teraz odbieram zupełnie inaczej i z każdym dniem czuję jak ogarnia mnie coraz większy wewnętrzny spokój, radość i przede wszystkim – wolność 🙂
Chwała Panu.


Świadectwo z modlitwy wg metody 5 kluczy :

O modlitwie uwolnienia dowiedziałem się od kolegi. Powiedział, że może warto spróbować, od wielu lat bowiem jestem w systemie terapii, walcząc m.in. z depresją spowodowaną skłonnościami homoseksualnymi. Stwierdziłem, że nic nie stracę i przygotowałem się do modlitwy, czytając książkę Lozano. Podczas modlitwy panowało przyjazna, ciepła rodzinna atmosfera, stworzona przez posługujących. Czułem się bardzo dobrze i szybko padły jakiekolwiek blokady przed otworzeniem się.

W trakcie przebaczania różnym ludziom, przez których czułem się skrzywdzony, ale zwłaszcza w trakcie przebaczanie samemu sobie, poczułem się wyjątkowo dobrze, ciepło; nagle miałem wrażenie, obraz przed oczami, że na krzesłach obok siedzi Jezus z przyjacielską troską, jakby chciał powiedzieć: „No, teraz, zobaczysz, wszystko się ułoży, pomogą Ci”. Najtrudniejszy był dla mnie moment, kiedy wybaczałem ojcu, że zmarł, gdy miałem 3 lata oraz gdy wybaczałem swojemu bliskiemu przyjacielowi, gdy wyprowadził się z rodziną z Trójmiasta. Był bowiem dla mnie jak starszy brat. Nie mogłem powstrzymać łez.

Po modlitwie czułem się błogo. Czułem, że jest jakiś przełom. Czułem również, że ciemna strona mocy nie zostawi tego tak w spokoju. Minął już prawie miesiąc od modlitwy i mogę zaświadczyć o pierwszych jej owocach. Po pierwsze, nie męczą mnie myśli samobójcze i nie mam już problemu z zachowaniem czystości, co było dla mnie bardzo trudne. Po drugie, czułem, że jestem wolny od chorej relacji z osobą, która doświadcza skłonności, podobnie, jak ja.

I chociaż już następnego dnia ciemna strona dała mi do zrozumienia, że nie jest z tego zadowolona i przez różne instytucje zaczęła mi przypominać moje błędy z przeszłości, wierzę, że Bóg ze mną jest i wszystko się dobrze skończy.

Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za modlitwę. P.M.


Świadectwo z modlitwy wg metody 5 kluczy.

Moja modlitwa uwolnienia odbyła się w sobotę, przeddzień niedzieli Chrztu Jezusa , dopiero później skojarzyłem tą zbieżność. Dwoje obcych dla mnie osób spędziło ze mną blisko 3 godziny przechodząc po kolei wszystkie 5 kluczy.

Długo dojrzewała we mnie świadomość , że grzechy , które często  popełniam wciąż te same , bezwład mojej woli , które pragnie dobra , a jednak przegrywa,  postanowienie poprawy , które trwa zaledwie kilkanaście godzin to wszystko sprawia ,że nie jestem wolny – a skoro nie jestem wolny – to nie potrafię kochać. A skoro nie potrafię kochać to nie ma we mnie Miłości , nie ma we mnie.
Na szczęście Bóg cały czas przy mnie był i działał na tyle na ile mógł , na tyle na ile moja sparaliżowana Wolność Go wybierała.

Jak to zazwyczaj bywa, zbiegami różnych okoliczności i w stosownym dla mnie czasie wpadła mi  ręce książka Neala Lozano o modlitwie uwolnienia. Ponad 2 miesiące zajęło mi umówienie się na spotkanie, trzeba było wybrać miejsce , czas, wspólnotę , upewnić się czy to aby na pewno dla mnie.  To było takie preludium , które miało  uleczyć moją zniwelowaną wolną wolę , miało być moją odpowiedzią na pytanie Chrystusa “czy wierzysz ,że mogę Cię wyleczyć i czy rzeczywiście tego pragniesz” .
Kilka dni przed modlitwą przeczytałem jeszcze raz pierwszą cześć książki i w jednym z zaleceń była Spowiedź. Praca w drodze nie do końca pozwalała mi wypełnić to zalecenie, powierzyłem Bogu pragnienie i wracając w piątek  do domu koło godziny 16 30 postanowiłem zatrzymać się w przydrożnym Kościele , łudząc się , że na pewno o tej porze będzie to niemożliwe , a że spowiedź przychodzi mi z trudem , miałbym wytłumaczenie.  W Kościele była zakątek z wieczystą adoracją, a z tyło w kącie siedział ksiądz w konfesjonale.  Po spowiedzi wzruszyłem się głęboko , zostałem sam w kaplicy a ksiądz opuścił konfesjonał,  czułem jego ciężki oddech i zmęczony krok jakby chciał powiedzieć “ale się na Ciebie naczekałem “.  Odmawiałem pokutę – Litanie do Serca Jezusowego- , nie miałem książeczki , ale na usta same cisnęły się słowa , które wypowiadał modlący się we mnie Duch Bożej Miłości , a łzy zmywały ze mnie całą moją dumę i pychę. To była najpiękniejsza Litania jaką mogłem usłyszeć .

Nazajutrz , krótko  po15 -tej rozpoczęła się modlitwa uwolnienia. Przebiegała bardzo spokojnie , nie było żadnych demonstracji demonów, lęków , nie było łez , bardzo chciałem ich uniknąć są dla mnie zbyt osobistym przeżyciem .
Bóg z niesamowitą delikatnością posługiwał się doświadczeniem i opanowaniem osób prowadzących to spotkanie . Było rzeczowe i logiczne odkrywanie grzechów i szukanie ich źródeł. Dwa tygodnie później spostrzegłem  w trakcie tzw. utrwalania owoców modlitwy uwolnienia (część III o Remigiusza Recława) ,że takie uświadamianie sobie grzechu i żal za grzechy nie ma służyć samobiczowaniu się,  poniżaniu czy lamentowaniu nad sobą. Ma przede wszystkim umacniać głębokie przekonanie , ze wszelka moc , siła,  zdolności , sukcesy jakie mogę osiągnąć to tylko te jakie  zdziała we mnie Chrystus, na którego w swej słabości się otwieram, w przeciwnym razie wszelkie moje zwycięstwa  , będą karmić pychę , a ta oddzielać będzie mnie od Boga .
Dalej w modlitwie było szukanie istoty wiary w bezgranicznie kochającego Ojca ,żeby oczyma jego Miłości zobaczyć swoje zranienia i tych ,który je zdali i także ich zranienia , bo zło którego się dopuścili też wynika z ich uwikłania – wtedy łatwiej się przebaczało , czułem że z każdym “wybaczam w imię Jezusa Chrystusa” przecinam jakiś ciąg cierpienia , bólu zniewolenia , gniewu zawiści  przekazywany z pokolenia na pokolenie.
To wyraźnie uświadamiało mi ,że jest bardzo konkretnie działający zły duch i w naszych sercach toczy się ciągła walka co wybrać i jest ona  naturalną konsekwencją Wolności jaką obdarował nas Bóg , bo tylko z takiej Wolności może narodzić się najprawdziwsza Miłość. I podobnie tutaj wyrzeczenie się zła wyrywało  się z samego dna serca , które pragnęło tej Wolności.
Potem już szło  bardzo szybko , czułem jak  Chrystus zstępuje w wszystkie zakamarki uwolnionego serca , porządkuje je na nowo , i sam Bóg błogosławi odnawiając swoją deklarację Miłości ,że byłem i zawsze będę Jego umiłowanym Synem.

…. Mija miesiąc od mojej modlitwy kiedy piszę to świadectwo, emocje ucichły , to samo życie płynie dalej.
Czy jestem wolny?   Na pewno nie jestem wolny od grzechu od pokus, natręctw, ale czuję , albo inaczej wierzę na tyle mocno , że zaczynam od nowa Jakbym się ponownie  ochrzcił. W odróżnieniu od pierwszego niemowlęcego Chrztu , jestem mądrzejszy o doświadczenie popełnionych błędów i świadomości istnienia zła , które czeka żeby mnie zniewolić i pokonać moją wolną wolę.   Moje serce jest jakby bardziej rozświetlone , widzę pozamykane drzwi , a raczej są to okna i wcale nie chcę ich zasłaniać , są okna , które pamiętam że były otwarte i te , których jeszcze nigdy nie otwierałem ,ale  nie czuje potrzeby żeby spróbować dotknąć tego co przez nie widzę, znam cenę tej próby.
Mój dom jest bezpieczny , bo to ciemne zło , które widzę , samo nie wejdzie przecież  okna otwierają się tylko od środka.
Mam tylko takie momenty kiedy  widząc to zło , które mnie przez lata zniewalało , wydaje mi się że ono dalej jest we mnie -ale to nieprawda –  tutaj  zwodzi mnie pamięć tych wszystkich lat , która kusi takim oszustwem , że ta modlitwa nic nie dała.
Owszem jest pokusa , ale nie ma już zniewolenia bezwładnego  staczania się w ciemność.

W sercu moim odnalazłem jeszcze drzwi , które trzymam szeroko otwarte , przez nie wlewa się Światłość Mojego Boga wszędzie wydaje się być jasno nawet w kącie gdzie stoi mój fotel z widokiem ,  ale kiedy w domu jest jasno to za oknami prawie nic już nie widać.
Wierzę Chryste że uwolniłeś mnie od wszystkich moich zniewoleń , możesz teraz zająć więcej miejsca, w zasadzie możesz teraz zająć całe moje serce , a skoro jesteś Miłością to niech ono   spala się teraz z Miłości do tych , których tym sercem pragniesz kochać w powołaniu jakiego mi udzieliłeś.
Amen
Eugeniusz.


Świadectwo z modl. 5 kluczy Michała; Gdynia 30,05,2017

Modlitwę o uwolnienie, o którą poprosiłem Wspólnotę, widzę i rozumiem jako kontynuację drogi nawrócenia, którą rozpocząłem pięć lat temu. I jako bardzo ważny jej etap, ale – właśnie- duchowo ważny. Sama modlitwa miała miejsce ponad miesiąc temu, ale piszę dopiero dziś – uświadamiając sobie, że to początek ważnej przemiany. Należę do tych ludzi, którzy chcieliby konkretnego i namacalnego dowodu, że coś się stało (jak św.Tomasz – czyż nie?), którzy chcieliby te przemianę zobaczyć – a modlitwa była wydarzeniem duchowym i takie są jej owoce. Bożą obecność odczuwałem niezwykle mocno, ale nie zdarzyło się nic podobnego do hollywódzkich filmów – chociaż…. mówiłem mając zamknięte oczy i kiedy je w którejś chwili otworzyłem, zobaczyłem białą mgłę wypełniającą pokój, tak, że wyraźnie widziałem tylko nas przy stole – pomyślałem że to przez te zamknięte oczy, ale dziś już inaczej myślę… potem to się już nie zdarzyło.
Modlitwa pięciu kluczy wymaga nazwania po imieniu tego, co nas krępuje i boli, i dla mnie nie było to chyba odkrywanie nowych spraw, to były wyspowiadane grzechy i znane mi zmagania. Ale inaczej jest wypowiedzieć je na głos i we wspólnej modlitwie prosić o rozerwanie więzów. Jest wielka mądrość w modlitwie Wspólnoty i bardzo jestem wdzięczny moim wstawiennikom – Marioli, która prowadziła oraz Lilianie i Mieczysławowi – że zgodzili się być narzędziami spotkania z Chrystusem. Bo nie mam wątpliwości, że to z Nim się spotkałem, choć Przyszedł z niewypowiedzianą delikatnością.


O tym, jak Bóg obdarował mnie w życiu dorosłym przeróżnymi darami mogłabym pisać bardzo długo….
Dzieciństwo miałam trudne, wiele wycierpiałam, a rolę ofiary kontynuowałam jako dorosła. Przykrywałam cierpienia maską osoby wesołej. Łatwo było mi to robić, ponieważ od zawsze byłam bardzo towarzyska. Już jako dziecko odkryłam , że relacje z koleżankami są świetnym sposobem na psychiczną ucieczkę od rodziny, w której nie czułam się szczęśliwa.

Później jako osoba dorosła z lęku przed samotnością wciąż karmiłam się relacjami z innymi ludźmi. Pragnęłam też bardzo miłości i za to, żeby ją dostać poświęcałam się do reszty w związkach, w których brakowało Boga i prawdy.
Doszło do tego, że w mojej hierarchii na pierwszym miejscu był chłopak, przyjaciele i znajomi, potem ja, a Pan Bóg jako trzeci… Rodzina gdzieś daleko za gronem przyjaciół i znajomych….

Nie będę opisywać procesu stawania w prawdzie…. Bolało, oczyszczanie nie było przyjemną drogą. Pamiętam, że miałam wtedy motto ,,kiedy idziesz przez piekło nie zatrzymuj się”. Rozrywało serce, a droga przez ciernie wydawała się niekończąca… Zaczęło się to po rekolekcjach z ojcem Glasem jesienią 2014r., wtedy postanowiłam, że nie chcę już nigdy żyć bez Boga.

Na pierwszą modlitwę o uwolnienie trafiłam we wrześniu 2016 r, potem odbyły się jeszcze dwie w 2017r. Atmosfera pełna dobra, akceptacja, pokój i szacunek w trakcie modlitw oraz trafiające w sedno rozeznanie prowadzącej były dla mnie jednym z najpiękniejszych doświadczeń życiowych. Nie piszę jeszcze o owocach, ale o samym doświadczeniu modlitw o uwolnienie. Po raz pierwszy czułam wtedy, że moje życie jest wiele warte.

Od 2014 zaczęły się mocne przemiany mojej duszy, psychiki i serca. Ich uwieńczeniem okazały się owoce modlitw o uwolnienie, które od 2016 r zaczęły się sukcesywnie pojawiać w moim życiu. Pan Bóg sprawił wiele cudów i dał ogromne dary, m.in. :
– przebaczyłam mojej rodzinie
– uwolnił mnie z różnych lęków
– uwolnił mnie z traum z dzieciństwa
– uwolnił mnie z poczucia winy, które było niczym mój cień
– nie wchodzę już w rolę ofiary, Pan Bóg odbudował moje poczucie wartości jako kobiety i człowieka, jestem pewna swojej wartości i kobiecości dzięki Bożemu Miłosierdziu
– uwolnił mnie z relacji z osobami, które wysysały ze mnie siły, a także nauczyłam się stawiać granice i walczyć o siebie
– nauczyłam się, że mam prawo do własnych potrzeb, odpoczynku, czy przyjemności ( wcześniej nie potrafiłam bez poczucia winy sprawić sobie nawet małej radości )
– Pan Bóg dał mi kilka dobrych, nowych , zdrowych relacji z osobami pełnymi światła , z którymi wzajemnie możemy wspierać się na drodze duchowej
– dzięki dziewczynie, którą poznałam w 2014 rozpoczęła się moje droga powrotu do Boga. Dziś jest ona moją przyjaciółką. Nigdy wcześniej nie miałam szczęścia być w bliskiej relacji z tak dobrym człowiekiem, z którym mogę tyle rozmawiać o Bogu.
– poprawiło się moje zdrowie
– poprawiła się moja sytuacja finansowa
– zaczęłam zawodowo robić coś, o czym marzyłam
– potrafię cieszyć się życiem i czerpać z niego prawdziwą przyjemność
– wciąż uczę się, że nad wieloma sprawami nie mam kontroli, staram się odpuszczać i nie próbować naprawiać relacji ponad swoje siły. Uczę się oddawać odpowiedzialność innym, kiedy nie jest ona moja
– na modlitwie o uwolnienie po raz pierwszy w życiu, poczułam namacalnie, że Bóg mnie kocha i czuję to do dziś
– po raz pierwszy pojawiła się miłość w moim sercu do mojego ziemskiego taty

– relacje z każdym członkiem mojej rodziny polepszają się, jesteśmy sobie coraz bliżsi i Pan Bóg
buduje na nowo miłość w mojej rodzinie, co jest dla mnie cudem.

Oczywiście wiara to nie jednorazowy akt, bardzo chcę uczyć się relacji z Panem Bogiem i pragnę z całego serca, aby nic i nikt nie rozłączył nas.
Na koniec dodam, że na drodze do wolności, w najtrudniejszych momentach nie dałabym rady bez Matki Bożej.
Najważniejsze jest chyba to, że nareszcie dostałam miłość – czuję, że mam kochającego Boga Ojca, Mamę Maryję i dwóch przyjaciół – Pana Jezusa oraz Anioła Stróża. Teraz już nigdy nie będę sama…
Asia


Pragnę zaświadczyć o wielkiej łasce jaka została mi dana podczas sierpniowej modlitwy o uzdrowienie prowadzonej przez Wspólnotę Uwielbienie w Gdyni. O modlitwie takiej dowiedziałam się podczas modlitwy wstawienniczej przed Mszą Świętą o uzdrowienie prowadzonej przez tą właśnie wspólnotę.

Mam na imię Anna i mam 31 lat i przez te wszystkie lata myślałam ,ze byłam katoliczką a tymczasem moje życie miało mało wspólnego z wiarą ponieważ żyłam w grzechach i jednej wielkiej ciemności. Uważałam ,ze moje życie było  wielką porażką i jednym wielkim nieporozumieniem Boga względem mnie.

W momencie kiedy rozpadło mi się małżeństwo po urodzeniu dzieci i kiedy zostałam sama z trójką maluszków, zaczęłam wchodzić w różne formy okultystyczne. Z czasem moje życie stawało się coraz bardziej smutne. Czułam się udręczona problemami , kłopotami, właściwie całą tą sytuacją związaną z mężem. Wpadałam w depresje, miałam poczucie bezsensu zycia, bezustannie towarzyszył mi lęk. Można powiedzieć, ze moje życie stało się wielką ciemnością i wtedy zrozumiałam, ze z tego może mnie wybawić tylko Jezus. Zaczęłam go poszukiwacz i dzisiaj już wiem, ze w życiu nie ma przypadków, ze znalazłam się właśnie na mszach i modlitwach tej wspólnoty nie było przypadkiem.

Dzień 14 sierpnia czyli dzień mojego uwolnienia stał się początkiem nowego życia -życia w wolności dziecka Bożego, życia zupełnie innego. Zmienił się mój sposób bycia, mój sposób mówienia i patrzenia.

Po dniu uwolnienia pierwszy raz zasnęłam jak dziecko bez żadnych tabletek nasennych i rano jak się obudziłam zaskoczyło mnie zupełnie coś nowego , zupełnie coś dotąd mi nie znanego czyli pokój serca. Z rana leżałam i cieszyłam się taką ciszą tym spokojem bo do czasu uwolnienia budził mnie lęk i niepokój o to co przyniesie dzień, co złego mnie spotka ile ten dzień przyniesie kłopotów. A teraz nie planuje, nie przejmuje się bo zaufałam……

Zmieniło się wiele….relacje w domu się poprawiły , dzieci stały się pogodniejsze a ja cieszę się z wszystkiego. Cieszę się porannym słońcem które mnie budzi, cieszę się przyrodą, pogodą i cieszę się z życia i życiem. Jeszcze nigdy dotąd nie byłam taka szczęśliwa. Jezus wypełnia mnie swoją miłością, wypełnia mnie miłością tą którą zabrakło mi od mojego męża i już nie czuję się samotna tylko kochana. A ja pokochałam Jezusa tak bardzo ,ze oddałam jemu nie tylko siebie bezwarunkowo i nieodwołalnie ale jeszcze wszystko to co mam i co posiadam a zwłaszcza to co mam najcenniejszego –moje dzieci.

Jest we mnie taka ogromna radość z tego co Jezus dokonał we mnie, w moim życiu, za to co mi dał a co zabrał ,ze aż nie potrafię tego ogarnąć. Całkowicie zaufałam Jezusowi i widzę jak Duch św. prowadzi moje życie. Do tego uczestniczę codziennie w Eucharystii i uwierzyłam w Jezusa który jest żywy i obecny.  Pragnę już teraz być zawsze blisko Jezusa by całe moje życie było na Jego Chwałę.

Za wszystko Chwała Panu.  Anna.


Świadectwo z modlitwy wg metody 5 kluczy.

Chociaż nie byłam osobą samotną, bardzo często się tak czułam. Doskwierała mi samotność, ciągłe poczucie lęku, braku bezpieczeństwa. Szukałam Jezusa, tęskniłam za Nim, tak bardzo pragnęłam poczuć Jego obecność i bliskość. Starałam się wyobrażać, że jest przy mnie, ale w środku ciągle czułam pustkę i smutek. Kiedy wzięłam do ręki książkę Neala Lozano Modlitwa uwolnienia, od razu wiedziałam, że z niej skorzystam, choćbym miała jechać na koniec świata. Nie musiałam jechać aż tak daleko. Z pomocą przyszły osoby z Domu Miłosierdzia w Gdyni. Mimo, że byłam bardzo dokładnie przygotowana do spotkania, podczas modlitwy Duch Święty otwierał kolejne drzwi, pokazał jeszcze wiele miejsc, które potrzebowały uleczenia. I Pan Jezus je leczył. Jak zawsze przyszedł do mnie po cichu, bez fajerwerków. Podczas modlitwy nie odczuwałam żadnych fizycznych doznań. Ale w sercu zagościł spokój. Na drugi dzień byłam na szkoleniu służbowym. Był ze mną Jezus. Jak zawsze. Ale tym razem czułam Jego obecność. Jak nigdy w życiu. To było cudowne! To jest cudowne. Bo jest inaczej. Samotność zniknęła. Stało się jeszcze coś. Zauważyłam To po dwóch dniach po modlitwie. Przed laty miałam chorą skórę głowy (byłam na prostej drodze do wyłysienia). Po tej chorobie zostało jedno miejsce, które nie chciało się zagoić. Kiedy dotknęłam go przypadkiem, skóra na głowie była czysta i zdrowa. Oglądałam je w lustrze, pytałam męża, czy na pewno nic tam nie widzi. Nie, to miejsce jest zdrowe! Niesamowite! Często kładę na tym miejscu dłoń, jakbym chciała przytulić miejsce, które dotknął Jezus. Chwała Panu! i serdeczne podziękowania dla Wspólnoty, która posługuje tą modlitwą.

Beata.


Świadectwo Anny z Mszy Św. z modlitwą o uzdrowienie.

W kwietniu 2011 r. w czasie modlitwy o Uzdrowienie miałam taką łaskę: Siedziałam niedaleko obrazu w kościele „Jezu Ufam Tobie”. Nagle miałam wrażenie , że kładę moją głowę i dotykam stóp Pana Jezusa. Ktoś z diakoni modlitwy powiedział: „A teraz została uzdrowiona osoba , która bardzo cierpi na kolana”. Nagle uświadomiłam sobie, że to chyba ja jestem tą osobą. Przez dłuższy czas bardzo bolały mnie kolana, już najgorsze sobie wyobrażałam , miałam trudność w klękaniu w kościele. często się wstydziłam , bo ktoś może pomyślał sobie, tej to nawet nie chce się porządnie uklęknąć. Od tej pory kolana mnie nie bolą. Od razu to poczułam, ale przez długi czas bałam się o tym powiedzieć, bo myślałam, że ból za chwilę wróci. Kiedyś po tym zdarzeniu gdy czytałam Pismo św. przeczytałam: „A wszyscy , którzy Go dotknęli, odzyskali zdrowie”.

Chwała Panu! Anna.


Świadectwo uzdrowienia z Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie:

„Pan Bóg dokonał całkowitego uzdrowienia …..w wybranym przez Siebie czasie. W listopadzie 2009 roku zdiagnozowano u mnie 2 guzki w prawej piersi. Po różnych badaniach, biopsji i konsultacjach u kilku lekarzy, rozpoznano włókniako-gruczolaka. Istniało prawdopodobieństwa porażenia mięśnia, usunięcie ich było możliwe jedynie operacyjnie. Po odebraniu w styczniu 2012 r. wyników osłupiałam, żadnych podejrzanych zmian już nie było.Przed kolejnym /12.2014/ badaniem p. doktor była zaskoczona, że czekałam tak długo na następne badanie mając takie zamiany, wynikało z rozmowy, raczej nie bardzo wierzy, że zostałam uzdrowiona. Odebrałam kolejny wynik i potwierdzenie; „badanie nie wykazało żadnych zmian podejrzanych”. Chwała Panu! Mariola.


Myśl o napisaniu świadectwa z przeżytej własnej modlitwy o uwolnienie wg 5 kluczy siedziała w mojej głowie długo. Modlitwę miałam 8 miesięcy temu.

Tego pamiętnego wieczoru po modlitwie napisałam do przyjaciółki takie wrażenia z modlitwy: „Myślałam,że będę ryczeć cały czas.Bóg zabrał niepotrzebne mi emocje i dał spokój jakby dawne rany nie bolały. Jestem sama w domu.Odtańczyłam taniec radości. Emocje,wstyd ,ból dot. dawnych zranień minął. Polecam taką modlitwę. Działa. Nie przypuszczałam,że aż tak szybko w postaci zabrania negatywnych emocji dot. omawianych tematów. Niektòrzy po raz pierwszy o czymś mówią i są mega emocje. U mnie je zabrał. Chciałam do dziś wrócić dostarych emocji, trzymałam się kurczowo wspomnień. Bóg zabrał tamte uczucia z gorszego czasu. Przebaczyłam temu,tamtemu… Wyrzekłam się duchów związanych z omawianymi tematami. Pierwszy,drugi,trzeci temat i pozamiatane. Koniec i zamknięte drzwi,a właściwie otwarte drzwi do nowego życia.Tak jak Alicja w krainie czarów otwierając drzwi wchodziła do nowego pięknego świata zamykając za sobą stary brzydki. ”

Przez ten 8 miesięcy w moim życiu patrząc z boku nie zmieniło się wiele. Otoczenie najbliższe takie samo, praca ta sama, problemy też nadal się ciągną w większości te same. Dzięki uwolnieniu mocą Boga zmieniłam się ja sama. Ja sama – to jest najważniejsze !

Uciełam kategorycznie kilka toksycznych relacji i pseudoprzyjaźni. Kiedyś miałabym wyrzuty sumienia,że zrywam kontakt nie odzywając się do kogoś. Dziś mam odwagę w życiu prywatnym wybierać relacje z ludźmi, którzy mnie nie nie ranią i są to dobre relacje.

W pracy nabrałam dystansu do toksycznych współpracowników. Już ich zachowania, słowa tak mocno mnie nie dotykają. Na złośliwe zaczepki umiem często odpowiedzieć żartem, zignorować udając,że nie słyszę dalej robiąc swoje nie dając się sprowokować lub jeśli uznam zareagować asertywnie. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia. Każda zaczepka budziła we mnie w środku silną złość.

2 osoby w życiu powiedziały mi, że mówię co myślę mówiąc za dużo raniąc przy tym innych. Podczas modlitwy Mariola zdjęła ze mnie poczucie winy, które nosiłam w związku z tym,że ranię innych mówiąc właśnie prosto z mostu co myślę. Powiedziała, że czasem trzeba ostrzej komuś w końcu coś powiedzieć,by to zrozumiał. Dotarło do mnie, że faktycznie w ostateczności ostro mòwiłam właśnie toksycznym osobom z mojego otoczenia, bo inaczej, by do nich nie dotarło.

Mieszkam w domku jednorodzinnym. Marzy mi się mieszkanie w mieszkanku Gdyni. Traktuję dom jako miejsce tymczasowe,bo tak się życie ułożyło. Nigdy nie byłam do niego przywiązana i do miejsca gdzie mieszkam. Chcę sprzedać dom. Dodatkowo nie lubię pracy w ogrodzie i w nim do tego roku prawie w ogóle nie przebywałam,chyba,że podczas koszenia. Bóg sprawił,że czuję, iż będę tęsknić za tym miejscem. Po raz pierwszy sama chętnie od wczesnej wiosny griluję w ogrodzie co było nie do pomyślenia. Zaczęłam traktować ten domu nie jako tymczasowy tylko jako mój dom rodzinny,gdzie mieszkam przez sporą część mojego życia.

Przed modlitwą byłam bałaganiarą i mi to nie przeszkadzało. Po modlitwie jak weszłam do swojej sypialni przeraził mnie nieporządek. Zaczęłam sprzątać. Bòg sprawił,że chętniej dbam o porządek zwłaszcza w swojej sypialni,a bywało naprawdę ròżnie.

Bòg przez modlitwę uwolnienia wg 5 kluczy sprawił, że łatwiej walczę ze swoimi słabościami. Nie znikają one od razu. Z czasem czuję,że słabości bledną, coraz częściej udaje mi się je pokonać. Z dnia na dzień od czasu modlitwy czuję się silniejsza psychicznie. Zaczęłam chodzić pewniejszym krokiem, wyprostowana, z głową podniesioną do góry. Czuję wewnętrznie,że zmieniam się na lepsze.

Bóg dał mi siłę. Jestem mocna Bożą siłą. A te marzenia, które się jeszcze nie spełniły czuję ,że spełnią się jak będę na ich przyjście wystarczająco przygotowana i silna.

Modlitwa uwolnienia wg 5 kluczy jest piękną modlitwą. Wiem to z własnego doświadczenia jako osoba omadlana i też z doświadczenia jako jedna z osób posługujących modlitwą o uwolnienie w Domu Miłosierdzia w Gdyni.

Chwała Panu !